Kiedy mieszkaliśmy w domu nad stawem, moi jedyni przyjaciele byli chłopcami. Moje siostry były młodsze ode mnie i jako przyjaciele nie pasowałem. Mały narybek, jednym słowem. To prawda, że była sąsiadka Zhenya, ale była ode mnie starsza i rzadko grała ze mną.
.
Przeważnie byłem z chłopakami z naszego domu. Ale nie zawsze zabierały mnie do swojej firmy. Tylko wtedy, gdy mógłbym zrobić coś lepszego niż oni.
Na przykład miałem największą szansę złapać żółte pasy. Są to takie nieszkodliwe węże o bladożółtym brzuchu. Albo jakoś zgaduję, gdzie, gdzie mogą mieszkać, albo czy mam lepszą reakcję, ale kiedy złapią jednego, mam już co najmniej jeden w mojej płóciennej torbie. Dlaczego je złapaliśmy? A dziewczyny przestraszyć! Nie wolno mi było straszyć małych dziewczynek. Tak, jakoś nie dążyłem do tego, prawdopodobnie dlatego, że ona sama nie bała się żółtych gardeł, i dostrzegała piski wszystkich dziewczynek jako zabawną grę w nadrabianie zaległości.
I mogłem uczestniczyć w połowach! Korzystałem także ze mnie! Zawsze widziałem przed sobą ledwie dostrzegalne oznaki, że pływak się teraz porusza, że w tej chwili trzeba przeciągać wędkę z rybą na haku.
Siedziałem z wszystkimi na moście, uważnie obserwowałem pływaki i mówiłem, kto, kiedy wyciągnąć rybę z wody. Nie miałem wędek. Za każdym razem po takim łowisku wróciłem do domu i powiedziałem:
- Genka dziś złowił 15 karpia i jednego karasia, a Valerka aż 10 karpi, jeden bardzo duży! Ciocia Raya powiedziała, że nie może nawet zmieścić się na patelni.
.Pewnego dnia mój dziadek wezwał mnie do szopy za domem i pokazał mi wędkę, którą specjalnie dla mnie zrobił. Wędka! Mój! Z prawdziwą żyłką, prawdziwym szydełkiem i bardzo pięknym pływakiem!
Muszę powiedzieć, że złowiliśmy ryby dopiero jesienią, po zakończeniu sezonu kąpielowego. I skończył z nami w październiku-listopadzie.
Ledwo zaczekałem aż do pierwszego połowu. Ona sama stworzyła lalkę dla przyszłego połowu - to dla dużej ryby. Poprosiłem moją matkę o pusty trzylitrowy słoik - to jest dla małych rybek.
Ryba nie jest głupia. Po prostu nie zostanie złapana. Musi ją karmić, żeby wiedziała, że jedzenie czeka na nią w tym miejscu. Dlatego prawie każdego wieczoru, gdy rozpoczął się nasz sezon połowowy, pobiegliśmy do stawu i rzucaliśmy okruchy chleba lub makuhi do wody z mostów. Gdyby natychmiast na powierzchni stawu pojawiły się bąbelki (ta ryba zaczęła swój posiłek), to połów obiecał jutro być bogaty.
Moi przyjaciele klaskały językami z zazdrości, doceniając moją wędkę - każdemu najbardziej spodobał się pływak. Żółto-czerwona, jasna - nie opadła na bok, podobnie jak pozostałe wykonane z korka, ale stanęła w wodzie ściśle w pionie. Pimp na szczycie pływaka był długi - to było najbardziej zauważalne ze wszystkich.
I tutaj siedzimy wcześnie rano na moście. Zajmij miejsce najbardziej zaszczytne - pośrodku, abym nie tylko zobaczył mój pływak, ale inni byli dla mnie widoczni. Tak, zapomniałem powiedzieć, że oprócz wędek i lalki na wyprawie wędkarskiej jest bardzo ważne i potrzebujesz przynęty. Zapomniałem przynęty w domu. Ale przyjaciele polubili ich słoiki robaków, z przegryzionymi kulkami makuhi, z okruchami chleba.
Naprawdę nie chciałem wciągać robaka do haka, wybrałem chleb. Przetoczyłem okruchy w kulkę, naciągnąłem ją na haczyk i splunąłem.
Siedzimy więc na moście - łapiemy ryby. Początkowo odgryzł kawałek od Genki - wyciągnął małego celownika. Bardzo mały, nawet kot wstydzi się dać. Odczepił hak i wrzucił go z powrotem do stawu. Wtedy Walerian złapał karasia. Wszyscy zostają złapani, ale mój pływak stoi i nie porusza się.
.Nagle to było gryzienie! Tak, spadło tak, że wędka wyrwała mi się z rąk i spadła do stawu. Ja - dla niej. Złapałem wędkę, ale zamarłem na powierzchni stawu z podniesionymi rękami. Dolna zimna woda, a górna warstwa to stawka. Byłem w szerokim ciemnozielonym płaszczu, szytym na wyrost starej matki mojej babki.
.Poruszyła nogami - swobodnie wisiały w wodzie, nie sięgały dna. Mogę też poruszyć głową, ale nic nie widzę - płaszcz okręcił się wokół mnie kopułą. Ręce są uniesione pionowo do góry - nie mogę ich poruszyć - są ciasno przyciśnięte do głowy przez spuchnięty płaszcz. Genka z krzykiem Valerki: "Pływaj tutaj!" A gdzie to jest, gdzie pływać? W jednej ręce mam drżącą wędkę, która jakoś próbuje uciec z moich rąk przez cały czas, druga próbuję zrobić dziurę w nadmuchanym płaszczu, żeby zobaczyć gdzie pływać. To bezużyteczne! Nic nie jest widoczne!
Jakoś poruszając stopami pod wodą, powoli obracając się, natknęłam się na chodniki. Płaszcz zaczął się zapadać, żeby się urosnąć, ale złapałem deski i przesuwając je jedną ręką (w drugim - pręt), zbliżam się do brzegu. Poszedłem po stopach do dna stawu. Chłopcy wskoczyli do wody i chór powlókł mnie na brzeg. Valerka wyrwała mi z ręki wędkę i krzyknęła: "Karp! Złapałeś karpia! Hurra! "
Ale tutaj spojrzeliśmy na siebie... Tak... Upaść do nas! Z mojego płaszcza do strumieni płynących... Chłopcy są po pasach... Udaliśmy się do pętli między szopami, starając się nie złapać niczyich oczu.
Stoję na progu. Pod stopami kałuży. W jednej ręce wędkę, a drugą wciskam sobie trzylitrowy słoik z karasia. Czekam na łup. Ale w mgnieniu oka znajduję się w łóżku pod kocem, ocierając się od cuchnącej terpentyny. Przed łóżkiem siedzą w szeregu na małych taboretach swojej młodszej siostry: "Mamo, czy ona umrze?"
Nie mogliśmy chodzić z chłopakami przez cały tydzień na ulicy. Możesz iść do szkoły, ale nie możesz chodzić ...
.Karp, moja matka nie smażyła. Jak można go podzielić na trzy? Murziku ją rozdał.